Antypody – australijskie skojarzenia

Przypuszczam, że wszyscy mamy jakieś skojarzenia z niektórymi krajami. Dla mnie, przykładowo, Holandia (a od 2020 roku Niderlandy), z oficjalną nazwą – Królestwo Niderlandów, to kraj tulipanów i hiacyntów, o których w dzieciństwie opowiadał mi Ojciec. Dzisiaj, po wielu miesiącach spędzonych w tym interesującym kraju (w czasach panowania królowej Beatrycze, której wizerunek był na guldenach holenderskich) dodatkowo kojarzę go z uroczymi kanałami Delft, wiatrakami oraz wszędobylskimi rowerami i cyklistami.

Jestem wciąż na antypodach, a więc pytanie o skojarzenia z Australią. Oczywiście, pierwsze skojarzenie – daleko! Od czasu, gdy w telewizji zaczęto pokazywać mapę pogody na świecie, utkwiły mi w pamięci doniesienia, że w okresie Świąt Bożego Narodzenia w australijskim interiorze, zwanym tam Outback, występują temperatury 30 – 40oC. Poza tym naturalne jest skojarzenie z endemicznymi gatunkami fauny i flory, ponieważ w Australii jest ich wiele, m.in. kangury, koale, kolczatki, dziobaki, wombaty, krokodyle australijskie i emu, a wśród roślin są to np. eukaliptusy.

Spotkanie zwierząt, zwłaszcza dużych, w ich naturalnym środowisku (choć wymagające zwykle wielu starań, tu przykład goryli górskich nie jest tak ekscytujące, jak niespodziewany kontakt w nietypowym miejscu. Oto przykłady:

W czasie, gdy w Polsce rozgorzała dyskusja na temat gatunków obcych i inwazyjnych warto wspomnieć o królikach, które w Australii są szkodnikami – powodują duże straty w uprawach i przyczyniają się m.in. do erozji gleb. Ich niefrasobliwa introdukcja na tym kontynencie w połowie XIX wieku spowodowała poważne zmiany w przyrodzie. Po 150 latach, dzięki eksperymentom wirusologów, ekspansja królików zaczyna być powstrzymana? Dzisiaj o królikach w Australii powiedzielibyśmy – inwazyjny gatunek, który na tej ogromnej wyspie pojawił się z ludzkiej głupoty. Ale to nie jej jedyny przypadek.

Podobnie było w Nowej Zelandii z torbaczem – oposem (kitanką/pałanką) sprowadzonym w XIX wieku z Australii. Problemem dla przyrody okazał się łańcuch ekologicznych powiązań tego ssaka z rodzimymi nowozelandzkimi ekosystemami. Oposy żywią się młodymi pędami drzew, w koronach których żyją, często endemiczne, ptaki. Degradację drzew przyspiesza brak naturalnych wrogów dla obcego gatunku, który przenosząc choroby stał się także zagrożeniem dla zwierząt hodowlanych (owiec, bydła). Dzisiaj opos jest gatunkiem chronionym w Australii, a w Nowej Zelandii uważanym za szkodnika, od połowy XX wieku oficjalnie tępionym przez ludzi, którzy równocześnie wciąż na nim zarabiają (futro, mięso – „kiwi bear”). Skutki tych igraszek lekkomyślnych ludzi z równowagą ekologiczną tłumaczą m.in. współczesne spostrzeżenia kontynentalnych Europejczyków na nowozelandzkich i australijskich lotniskach, których zaskakują bardzo ścisłe kontrole celne, chroniące bioróżnorodność i biosferę wysp.

Warto pamiętać, że gatunki obce, a zwłaszcza inwazyjne nie zwiększają różnorodności biologicznej, a często ją ograniczają, i dlatego znalazły się na piątym miejscu wśród tzw. „big killers” – czynników sprzyjających wymieraniu innych gatunków. W Polsce do inwazyjnych gatunków fauny należy m.in. piżmak, jenot i norka amerykańska, czy pojawiający się ostatnio piękny i smaczny krab – kalinek błękitny (Callinectes sapidus), a wśród roślin dąb czerwony, czeremcha amerykańska, rdestowiec japoński, nawłoć kanadyjska (Solidago canadensis, utrudniająca rozwój innych roślin oraz funkcjonowanie owadów, np. pszczół, os, trzmieli, motyli i chrząszczy, a także ptaków), czy barszcz Sosnowskiego (który spotkałem w gruzińskim Kaukazie). Jako okresowy opiekun suni Gapy, celowo nie poruszam kwestii obcości, a zwłaszcza inwazyjności kotów w Polsce. Mamy dość innych wojen.

Last but not least, to skojarzenie z rdzennymi Australijczykami – Aborygenami. W Sydney i innych wielkich miastach ich nie widać, ale w Alice Springs trudno ich nie spotkać. Dzisiaj, gdy odkrywane są losy rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej, Ameryki Południowej, Nowej Zelandii, Australii, czy innych regionów, a więc Pierwszych Narodów, Indian, Maorysów, Aborygenów, Metysów, Inuitów, Papuasów, widać że kolonista, z innego kręgu kulturowego był człowiekiem obcym i bardzo inwazyjnym…

PS. Jak z tą prawdą próbują uporać się np. Kanadyjczycy? Ma temu służyć m.in. program „Truth and reconciliation”.


Aby poznać szczegóły drugiej części wyprawy z 2011 roku zapraszam do lektury reportażu pt. „ANTYPODY 2011 – Australia”, opublikowanego w 208-209 numerze „Echa Limanowskiego”.

Antypody 2011 – Australia, cz. II
(Echo Limanowskie nr 208-209, styczeń-luty 2012)

PS. Zainteresowanym najmniejszym kontynentem polecam przewodnik pt. „Australia”, wyd. I, z kolekcji Gazety Wyborczej – “Podróże marzeń”. Warszawa 2005 r.

Warszawa, 6 sierpnia 2022 r.