Na temat szeroko rozumianej kultury piszę na stronie domowej znacząco mniej, ale to nie oznacza, że nie jest ona dla mnie ważna. Po prostu, mam do niej bardzo subiektywny, by nie rzec osobisty stosunek. Ale w przypadku Iranu warto to zrobić.
Spory kraj (jego powierzchnia jest pięć razy większa niż Polski i liczy ponad dwa razy więcej mieszkańców) nie jest w najmniejszym stopniu wielkim „muzeum”, ale jest położony w miejscu, które zapisało się w historii. I które współcześnie tworzy historię.
W Iranie, z jakiegoś powodu, dość szybko odnajduję się w klimacie państwa wyznaniowego. Ale z tymi dobrymi zmianami siedem lat temu to trochę przesadziłem. Dzisiaj mogę napisać, że dobre zmiany jedynie dobrze się zapowiadały, ale rzeczywistość nie jest już tak „różowa”. Okazuje się, że wstawanie z kolan skończyło się upadkiem na twarz. I uwaga ta dotyczy to nie tylko Iranu, w którym zwiastowana rewolucja jeszcze nie nadeszła (stąd m.in. potrzeba wsparcia międzynarodowego). W niektórych krajach „dobra zmiana” okazała się oksymoronem, a w wielu innych nastąpił regres „spokoju społecznego”, by ograniczyć się jedynie do pandemii, wojny rosyjsko-ukraińskiej, wojny palestyńsko-izraelskiej, USA, Nigerii… O moja naiwności! Quo vadis, Iranie i nie tylko…
Aby próbować przekonać, że Iran to niezwykle ciekawy kraj mający szczególnie nieciekawych polityków, zwłaszcza ajatollahów, z którymi o swoje podstawowe prawa od lat walczą m.in. kobiety, zachęcam do przeczytania reportażu zatytułowanego „Zabytki w kraju dobrych zmian”, opublikowanego w 2017 roku w 268-269 numerze „Echa Limanowskiego”.
Warszawa, 11 listopada 2023 r.