Święty spokój w… Patagonii?

Święta Wielkanocne tuż, tuż… Wszyscy składamy sobie życzenia POKOJU i spokoju. W wielu przypadkach wyczuwam, że chciałoby się dodać – świętego spokoju! Co to oznacza? Przypuszczam, że stare chińskie powiedzenie: obyś w ciekawych czasach żył, jest rzeczywiście przekleństwem i złorzeczeniem, a nie życzeniem nadejścia dobrych czasów. A w Polsce wciąż mamy ciekawe czasy! Chętnie o nich donoszą światowe media.

W połowie lat 80. XX wieku świat wyglądał inaczej niż dzisiaj. Co prawda, tak jak obecnie działy się rewolucje, przechodziły kryzysy gospodarcze, polityczne i społeczne, ale nie rozpoczęła się jeszcze wszechogarniająca era mediów społecznościowych. Będąc na stypendium UNESCO w Holandii, pamiętam że w trakcie jednej z rozmów z  Holendrami, podczas lunchu w kantynie Instytutu KNMI, na pytanie co lokalne media podają na temat sytuacji w Polsce, usłyszałem, że NIC. A gdy nic nie donoszą, to znaczy, że jest dobrze! Współczesny natłok informacji zderza się z potrzebą alfabetyzacji funkcjonalnej. Jesteśmy „bombardowani” wiadomościami z każdej strony i odnosimy wrażenie, że są to informacje niezwykle ważne. bo jak niektórzy sądzą – dzień bez ekscytującej afery, to dzień stracony. A przecież tak nie jest. Dlatego w okresie Świąt próbujemy uciec od absorbującej „bieżączki” i mamy szansę, ponieważ politycy zostali oderwani od mikrofonów i kamer.

Jeszcze w czasach przedpandemicznych, na wiosnę w 2017 roku, w poszukiwaniu „Świętego Spokoju”, wyruszyłem do Patagonii, o której wspomniałem już ponad dwa lata temu w kontekście zmian klimatycznych, przy okazji reportażu z wyprawy do dawnego państwa Inków. Wyprawa na południe od Peru pozwoliła m.in. zbliżyć się do odkrytej ponad 300 lat temu tajemniczej Rapa Nui, czyli Wyspy Wielkanocnej na Oceanie Spokojnym Południowym, odległej od Chile kontynentalnego, bagatela, tylko o 3600 km (do Nowej Zelandii jest od niej z kolei dwa razy dalej, blisko 7000 km).

Trekkingi w Andach, na krańcu świata, pozwalają oderwać się od codzienności. Dla mnie, od lat, wędrówka w górach to okazja do podziwiania krajobrazów, kontemplacji i rozważań na tematy różne – w tym przypadku np. o pożarach lasów, o których pisałem w związku z wyprawą do Kanady, czy topniejących lodowcach w Ameryce Południowej.

Od czasu tej niezapomnianej wyprawy mija dokładnie siedem lat, ale do dzisiaj zastanawia mnie fakt, że będąc tylko jeden dzień w około 7-milionowym Santiago de Chile oraz dwa dni w ponad 3-milionowym Buenos Aires trafiłem przypadkowo na siedziby dwóch Trybunałów Konstytucyjnych.

Tablice na gmachach Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie, Santiago i Buenos Aires

Jak pamiętamy, początek 2017 roku, to w Polsce prawie środek rozpoczętego dwa lata wcześniej kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Zainteresowanym, tym wciąż nierozwiązanym problemem polecam obszerny raport Parlamentarnego Zespołu do Spraw Ładu Konstytucyjnego i Praworządności, zamieszczony na stronie Sejmu RP.

Kończąc, zachęcam do przeczytania reportażu zatytułowanego „PATAGONIA 2017 – trekkingi na krańcu świata”, opublikowanego w 276-277 numerze „Echa Limanowskiego”, obejrzenia, obszerniejszej tym razem, galerii zdjęć,

Patagonia 2017 – trekkingi na krańcu świata (Echo Limanowskie, 276-277, wrzesień-październik 2017)

i … posłuchania Zdzisławy Sośnickiej: Nie czekaj mnie w Argentynie.

PS. Zbliżająca się Wielkanoc przywodzi na myśl różne skojarzenia. Mnie przypomina m.in. o małopolskiej wsi Wielkanoc, w której w 2002 roku prowadziliśmy badania uciążliwości odorowej miejscowego zakładu, oraz o jednym z rysunków Andrzeja Mleczki.

Wesołych Świąt!!!

Warszawa, 29 marca 2024 r.