Czy pisząc o wyprawie w góry można nawiązywać do polityki?
W 1976 roku wspiąłem się na szczyt góry, która kiedyś nosiła nazwę „Stalin”. Ktoś mógłby zapytać, o którą górę chodzi? Gerlach (2655 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Tatr, Słowacji oraz całych Karpat w latach 1949-1959 nosił nazwę Szczyt Stalina. Podobnie Szczyt Ismaila Samaniego (7495 m n.p.m.) – najwyższa góra Tadżykistanu i Pamiru, a w czasach, gdy Tadżykistan był częścią Związku Radzieckiego, szczyt ten był najwyższym w całym ZSRR, w latach 1932-1962 nosił nazwę Pik Stalina, a następnie do 1998 r. Pik Komunizmu. Nawet kanadyjski Mount Peck (2807 m n.p.m.) w górach Skalistych w stanie British Columbia do 1987 r. też nosił nazwę Mount Stalin W moim przypadku chodziło o blisko trzytysięcznik – górę Musała – najwyższy szczyt gór Riła, Bułgarii i całych Bałkanów, który w 1950 roku otrzymał, obowiązującą do 1962 roku, nazwę „Stalin”. Tylko tych kilka przykładów pokazuje, jak polityczne „nazwotwórstwo” jest megalomańskie i krótkotrwałe, by nie rzec ulotne. Ja, jak większość górołazów, wybieram się w góry w poszukiwaniu „resetu” i ucieczki od „bieżączki”, ale przyznaję, niekiedy trudno mi w nich o polityce całkowicie zapomnieć. Tak było m.in. w 2008 roku podczas pobytu w Parku Narodowym Wulkanów – 14 lat po ludobójstwie w Rwandzie , w 2015 r. wędrując na „turecki” Ararat – w związku z „odwiecznym” konfliktem kurdyjsko-tureckim czy w 2016 r. na irańskim Demawendzie – myśląc o dumnych Persach, żyjących w reżimie ajatollahów.
Wyprawa do Rosji – na Elbrus
Dziesięć lat temu moja wyprawa na „Piersi Dziewicy” – najwyższą górę Wielkiego Kaukazu, odbyła się w klimacie zdobywania najwyższego szczytu Europy w tzw. Koronie Ziemi. Można dodać, że jego wysokość, jako pierwszy na świecie, obliczył (nieprecyzyjnie) w 1813 r. polski astronom Wincenty Wiszniewski. Z punktu widzenia sportowego, to bardzo interesujące i zakończone sukcesem przedsięwzięcie. Jednak dzisiaj, po ośmiu miesiącach wojny rosyjsko-ukraińskiej łatwiej jest myśleć, że Elbrus, podobnie jak cała Federacja Rosyjska, to jednak obca nam kulturowo Azja. Moje spostrzeżenia natury społecznej i infrastrukturalnej, a zwłaszcza ekologicznej podczas tej wyprawy były ciekawe, ale już wtedy trochę niepokojące. Ostatecznie Moskwa w 2012 r., jak się później okazało (mogliśmy się o tym wyraźniej przekonać już w 2014 r. – po zajęciu ukraińskiego Krymu, a zwłaszcza w 2022 r. – po napaści na Ukrainę) była stolicą tego samego imperialnego kraju, który odwiedziłem w 1979 r. Tak jak kolejne generacje próbują zrozumieć, dlaczego po dwudziestu latach od tragicznych doświadczeń I wojny światowej, z powodu Niemców doszło do II wojny światowej, tak następne pokolenia będą analizować wojnę rosyjsko-ukraińską (tylko A.D. 2022?), pytając – dlaczego do niej doszło w XXI wieku?
Wniosek końcowy: góry nie mają z polityką nic wspólnego!!! To my wchodzimy na nie, bo są… myśląc niekiedy o polityce.
Aby poznać szczegóły wyprawy w góry rosyjskiego Kaukazu w 2012 roku zapraszam do lektury reportażu pt. Upalne lato w śniegu i lodzie, czyli jak zdobyć „Piersi dziewicy”, opublikowanego w 220-221 numerze „Echa Limanowskiego”. Polecam też panoramę części Kaukazu i życzę miłej… wędrówki.
A – Baza „Beczki”, początek trasy (ok. 3720 m) | B – Ruiny schroniska Priut 11 (ok. 4050 m) |
C – Skały Pastuchowa (ok. 4550-4650 m) | D – Siodło (ok. 5360 m) |
E – Wierzchołek Zachodni (5642 m) | F – Wierzchołek Wschodni (5621 m) |
PS. Być może mój naukowy background nakazuje mi zachęcać do korzystania z różnych źródeł oglądu “rzeczy”. Dlatego podpowiadam – artykuł: Wojtka Szatkowskiego (2016) Witaj Kaukazie!. Gazeta Górska, Rok XXIV Nr 4(96), s. 32-37 – o kaukaskich wyprawach z lat 1990-1991, napisany cztery lata przed wojną rosyjsko-ukraińską (ros. специальная военная операция), a mimo to pokazujący, że rosyjski żołnierz może być człowiekiem, ale… jest to trudne!
Warszawa, 31 października 2022 r.