Wydawałoby się, że maj jest dobrym miesiącem do pisania o podróżach. Ale w 2022 roku – tylko pozornie. Po dwóch latach zmagania się z pandemią, 24 lutego br. usłyszeliśmy o niczym niesprowokowanej zbrojnej napaści Federacji Rosyjskiej na suwerenną Ukrainę. Tu, nad Wisłą, dotarła do naszej świadomości informacja, że tam, nad Dnieprem od 2014 roku toczy się wojna. Tego nie można nie zauważyć!
Należę do pokolenia, które nie doświadczyło okrucieństw II wojny światowej. Dorastałem w latach 60. XX w., w oddalającym się cieniu tej wojny. Ale wciąż na ulicy, w sklepie, w kościele widziałem ludzi okaleczonych przez wojnę. Wychodząc popołudniami ze szkoły, spotykałem dorosłych, tych z „wieczorówki”, którzy uzupełniali braki edukacyjne, m.in. z czasów wojny. W Warszawie przez pięćdziesiąt powojennych lat, w wielu miejscach, widać było okaleczone domy. I słyszałem w radio, widziałem na transparentach hasło: Nigdy więcej wojny! I przez kolejne dziesięciolecia nabieraliśmy przekonania, że tak już będzie. Ale do czasu…
Dzisiaj, po 77 latach od kapitulacji hitlerowskich Niemiec, w sąsiednim kraju toczy się wojna totalna, prowadzona wszelkimi dostępnymi środkami, bez zachowania norm prawa międzynarodowego i wojennego, zmierzająca do zniszczenia nie tylko sił zbrojnych przeciwnika, ale i jego ludności cywilnej. W doniesieniach z walczącej Ukrainy, powracają echem opowieści naszych Rodziców i Dziadków, wspominających „wyzwoleńcze” działania Armii Czerwonej, bo rosyjski żołnierz przez sześćdziesiąt lat nie przestał być zbrodniarzem, gwałcicielem, rabusiem…
Ktoś mógłby powiedzieć – przecież bezpośrednio po tej okrutnej wojnie w pierwszej połowie ubiegłego wieku (której liczba ofiar jest szacowana na około 35,5 miliona osób), w wyniku wejścia w życie podpisanej 26 czerwca 1945 roku w San Francisco Karty Narodów Zjednoczonych (mówiącej m.in. o przestrzeganiu i poszanowaniu praw człowieka), powołano Organizację Narodów Zjednoczonych z siedzibą w Nowym Jorku, stawiającą sobie za cel zapewnienie pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, rozwój współpracy między narodami oraz popieranie przestrzegania praw człowieka. Niestety, wyliczono już, że po 1945 r. na świecie miało miejsce około 2,5 tys. większych konfliktów, zarówno międzypaństwowych – czyli działań zbrojnych podejmowanych przez jedno państwo przeciwko drugiemu, jak i konfliktów wewnętrznych, które niekiedy były inspirowane z zewnątrz, a często prowadziły do wojen domowych.
Wcześniej, w latach 1920-1946, istniała Liga Narodów z siedzibą w Genewie, powstała z inicjatywy prezydenta USA, Woodrowa Wilsona podczas paryskiej konferencji pokojowej, na której 28 czerwca 1919 r. podpisano Traktat wersalski – główny układ pokojowy kończący I wojnę światową (która pochłonęła w sumie ok. 8,7 miliona osób). Jej celem było (jak się okazało bezskuteczne!) utrzymanie pokoju i współpracy na świecie.
A przecież wcześniej zawarto w Hadze trzy umowy międzynarodowe, tzw. Konwencje haskie z 1899 i 1907 roku, dotyczące praw i obyczajów konfliktów zbrojnych. Przy ich redagowaniu wykorzystano zasady zapisane w Deklaracji brukselskiej uchwalonej 27 sierpnia 1874 roku podczas konferencji, której inicjatorem zwołania był car Aleksander II Romanow. Do twórców projektu tego dokumentu należał profesor uniwersytetu w Petersburgu, Fiodor F. Martens, rosyjski prawnik i dyplomata, który wniósł duży wkład w rozwój prawa międzynarodowego. Deklaracja brukselska dotyczyła takich kwestii jak: władza na terytorium okupowanym, zakres dopuszczalności zdobyczy wojennej (okupant jest jedynie administratorem własności państwa okupowanego, zakaz złupienia miasta zdobytego szturmem, wszystkie rzeczy osobiste jeńca, z wyjątkiem broni, pozostają jego własnością, zakaz konfiskat własności prywatnej i rabunku), definicja strony walczącej, ochrona obiektów cywilnych. Deklaracja brukselska zawierała także humanitarne postanowienia, m.in. zakaz używania broni zatrutej i odwoływała się do pierwszej Konwencji genewskiej z 1864 roku, w której m.in. przyjęto znak „czerwonego krzyża” służący do oznaczania formacji medycznych i ich personelu podczas konfliktów. Deklaracja ostatecznie nie została ratyfikowana, ale należy dodać, że zapisane w niej regulacje praw wojny, po pewnych modyfikacjach, recypowała z Kodeksu Liebera (oficjalna nazwa ang. Instructions for the government of armies of the united states in the field) ogłoszonego 24 kwietnia 1863 r. rozkazem Abrahama Lincolna, jako naczelnego dowódcy armii Unii. Jest to regulamin prowadzenia wojny zredagowany przez prawnika Francisa Liebera, profesora Columbia College. Kodeks określał pojęcia stron walczących, jeńców, dezercji, zdobyczy wojennej oraz nakazywał oszczędzanie obiektów cywilnych, zwłaszcza szpitali, zabytków, obiektów sakralnych. Zakazywał natomiast bezzasadnych zniszczeń, stosowania trucizn bojowych oraz torturowania jeńców, którzy powinni być traktowani humanitarnie, a ich ucieczka z niewoli nie była przestępstwem. Można byłoby jeszcze odwoływać się do Domicjusza Ulpiana, ale chyba wystarczy. Nie można powiedzieć, że ludzie, społeczeństwa, a zwłaszcza rządzący rozwijają się, wyciągając wnioski z tragicznych doświadczeń przeszłości.
Czytając dzisiaj o zbrodniach wojennych, obozach „filtracyjnych”, porwaniach, torturach, więzieniach i mordach na ludności cywilnej oraz przymusowych przesiedleniach w głąb Rosji (na Сибирь) w rzeczywistości cofamy się o ponad 150 lat. W kraju liczącym około 140 mln ludzi, zamiast pracować na rzecz rozwoju gospodarczego (wg serwisu Numbeo, Rosja ma najgorszy w Europie wskaźnik jakości życia, rozwiązywania problemów ekologicznych, czy ograniczania zmian klimatycznych, powrócono do XIX-wiecznych wojennych okrucieństw, korzystając jedynie ze współczesnych środków technicznych. Dziwny jest ten świat.
Odpowiadając zaś na pytanie, jak się czuję w powyższej sytuacji, musiałbym chyba zacytować Macieja Maleńczuka. Jak widać cywilizowany świat wciąż jest bezsilny wobec tyranów i despotii. My też czujemy się bezsilni, bo mijają kolejne tygodnie heroicznej walki z najeźdźcą. Ale… życzymy Ukrainie, aby dała radę i próbujemy podawać rękę.
Miał być kolejny felieton o podróżach po świecie, a wyszła z tego refleksyjna, pacyfistyczna podróż w czasie.
Warszawa, 19 maja 2022 r. – 12. tydzień wojny
PS. Jest 1 kwietnia 2023 roku, 58. tydzień, 402. dzień wojny w Ukrainie, a Rosja:
1. która nigdy formalnie nie przystąpiła do ONZ, a jedynie uzurpuje sobie w niej miejsce, jako spadkobierczyni ZSRR,
2. która od ponad roku prowadzi zbrojną, okrutną kolonialną wojnę,
3. której przywódca jest zbrodniarzem wojennym ściganym przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze,
przejmuje miesięczne przewodniczenie Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Jest w błędzie każdy, kto sądzi, że jestem żartownisiem, a to jest primaaprilisowy żart. Niestety, to jest fakt!