Żyjemy w tzw. antropocenie, w którym oddziaływanie człowieka na stan planety nie może już być kwestionowane. Wydłużające się okresy bardzo wysokich temperatur, w Polsce powyżej 30oC, a w innych krajach nawet powyżej 40oC, susze atmosferyczne, rolnicze, hydrologiczne i hydrogeologiczne, wysychające rzeki i jeziora, oraz superkomórki burzowe, gradobicia, deszcze nawalne i powodzie, a także coraz częstsze wielkoobszarowe pożary są faktem. Sorry, taki będziemy mieli klimat! O globalnych zmianach klimatycznych wspomniałem na przełomie lat 2021-2022 w felietonach peruwiańskich pt. „Do kanionu Colca” oraz „W dawnym państwie Inków”. Dyskusja na temat wpływu zmian klimatycznych na wszystkie rodzaje aktywności człowieka (trochę podobnie jak w przypadku sztucznej inteligencji), nabiera rozpędu. Nie jest to, moim zdaniem, proces gwałtowny, ale narastający i przy uważniejszym „oglądzie” można go dostrzec. Powoduje on m.in. wzrost zainteresowania wypoczynkiem w bardziej bezpiecznych i komfortowych warunkach oraz rodzi też pytania o przyszłość turystyki.
W Iranie jadąc samochodem ponad trzysta kilometrów drogą przez pokryte suchoroślami pustynie oraz półpustynie czułem spory dyskomfort – ok. 45-stopniowy skwar (co dla tej ziemi jest normą) jest dość trudny do wytrzymania. W Omanie, gdzie w miastach i na niżej położonych obszarach w interiorze już na początku kwietnia w południe temperatura powietrza osiąga ok. 40oC, można mówić o “ucieczce” turystów i mieszkańców w wyższe partie gór. Dopiero na wysokości 1500-2000 m n.p.m. jest o kilkanaście stopni chłodniej, dlatego właśnie na tych wysokościach powstają luksusowe hotele, restauracje i budynki mieszkalne. Myślę tutaj jednak o poważniejszych konsekwencjach zachodzących zmian – o tym, że ekstremalne temperatury oraz brak wody, a w następstwie tego żywności dla wzrastającej wciąż liczby mieszkańców, prowadzą do masowych migracji z południa na północ, a także o pożarach lasów, o których pisałem w związku z wyprawą do Kanady. Przyznaję, w najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że tegoroczny „sezon” na pożary pochłonie setki tysięcy hektarów lasów (tylko w krajach Unii Europejskiej ponad180 tys. ha) oraz stanie się przyczyną ogromnych tragedii i klęsk: w trzeciej dekadzie lipca na greckiej wyspie Rodos oraz włoskiej Sycylii, w pierwszej dekadzie sierpnia na archipelagu Hawaje, gdzie na wyspie Maui spłonęło m.in. historyczne miasto Lahaina, w drugiej połowie sierpnia na Teneryfie w hiszpańskim archipelagu Wysp Kanaryjskich oraz ogólnie w Hiszpanii i Grecji kontynentalnej, Portugalii, Chorwacji, południowej Francji, Tunezji, Turcji i w wielu innych krajach. Co myśleć o ludziach, którzy w niektórych przypadkach podłożyli ogień – są sprawcami podpaleń?
Z kolei zdaniem Piotra Pustelnika1, w efekcie zmian klimatycznych w Himalajach jest coraz więcej słonecznych dni, a burzowe wyładowania atmosferyczne przeniosły się w wyższe partie himalajskich szczytów. To też interesujące spostrzeżenia. Zwłaszcza wobec perspektywy wyprawy do Nepalu…
W okresie upałów krajowych zapraszam dla ochłody na wyprawę – na szczyt pięknego pięciotysięcznika w niepięknym państwie, opowiedzianej w reportażu zatytułowanym „Demawend2 w kraju dobrych zmian”, opublikowanym w 2016 roku w 266-267 numerze „Echa Limanowskiego”.
Warszawa, 26 sierpnia 2023 r.
[1] Tomczuk Jacek: EkoŻycie z Piotrem Pustelnikiem. Newsweek Polska nr 31/202.
[2] Miłośników Wiedźmina od razu wyprowadzam z błędu – nie chodzi o szesnastego króla w Królestwie Aedirn – Demawenda III, syna Virfurila, ale o najwyższy szczyt Iranu w górach Elburs.